PORZĄDEK MSZY ŚWIĘTYCH

Sprostowanie kilku błędnych pojęć o tezie z Cassiciacum


Jako że majowa „Myśl Katolicka” skupia się na wyjaśnieniu tezy z
Cassiciacum, rozwiązania kwestii autorytetu w Kościele w dobie obecnej
(.....), skorzystam z okazji, by sprostować błędne pojęcia o tej tezie,
na które w ostatnich dniach zwrócono moją uwagę.

Chodzi tu mianowicie o dwa opisujące tezę bardzo skrótowo teksty różnych
autorów, przyjmujących zupełnie różne stanowiska. Pierwszym jest młody
Erazm tradycjonalizmu polskiego, chcący „zebrać pod namiotem wiary
katolickiej” różne przeciwstawne sobie i niedające się pogodzić
stanowiska[i], drugim zaś P. Jazłowski, redaktor naczelny „Katolika” i
szef Ruchu Christus Rex, od kilku lat przyjmujący tezę z Cassiciacum i
znany naszym Czytelnikom jeden z bohaterów naszego kwietniowego
komunikatu.

Ponieważ oba teksty są naprawdę krótkie, przytaczam je w całości, aby
następnie przeanalizować je jeden po drugim.

I. „Łatwa do podważenia” „sedeprywacjonistyczna” kukła Wyklętego kleryka

Wyklęty kleryk, a raczej ex-kleryk, 24 stycznia 2017 r., omawiając różne
stanowiska w ramach „integryzmu” (przy okazji fałszując znaczenie tego
pojęcia), tak przedstawił tezę biskupa Guérard des Lauriers:

Z sedewakantyzmu wyrósł pogląd pośredni zwany sedeprywacjonizmem. Teorię
tą bp Guerard des Lauries, początkowo dominikanin, później biskup
sedewakantystyczny. Pogląd sedprywacjonizmu zakłada, że papież i biskupi
popadli w herezję nie tracą urzędu, ale niektóre prerogatywy z niego
wynikające. Na przykład papież może kreować nowych kardynałów, ale nie
wydaje ważnie żadnych aktów prawnych ani nie naucza. Dzięki temu
zachowana zostaje możliwość wyboru nowego papieża, ale jednocześnie
wszystkie encykliki, bulle, konstytucje apostolskie i dogmatyczne, albo
ustawy i kodeksy prawa kanonicznego stają się automatycznie nieważne z
mocy prawa. Taki pogląd choć jest bardzo atrakcyjny można bardzo łatwo
podważyć, bo na jakiej podstawie i kto ma decydować o tym co
papież-heretyk mógłby ważnie robić, a co nie?

https://wykletykleryk.blogspot.com/2017/01/integryzm-szansa-czy-zagrozenie.html
(zachowano pisownię oryginalną)

Już w pierwszym zdaniu zawarte są dwa błędy. O samym pojęciu
„sedeprywacjonizmu” i jak ono nie odpowiada rzeczywistości, jest
napisane w artykule P. Pelagiusza a propos „hipotezy P. Krusejdera”,
więc nie będę tu tego powtarzał.


Teza z Cassiciacum, dalej, nie wyrosła z sedewakantyzmu, jak gnostycki
eon czy inna chimera, ale w trakcie posoborowej rewolucji została
sformułowana jako analiza kościelnej rzeczywistości równolegle do innych
tez i czysto pragmatycznych podejść (jak w przypadku abpa Lefebvre’a,
który teoretycznie nie oparł swego stanowiska na żadnej tezie). W latach
siedemdziesiątych mówiono w krajach francuskojęzycznych o barbarystach,
od o. Noela Barbary, który wówczas utrzymywał stanowisko absolutnie
sedewakantystyczne (moderniści nie są Papieżami, ponieważ są heretykami
i tracą przez to urząd ipso facto) oraz o guerardianach, od nazwiska
dominikanina, który sformułował tezę z Cassiciacum. Prawdą jest jednak,
że później (ok. 1990 r.) i o. Barbara przekonał się do tezy i
współpracował blisko z Instytutem Matki Dobrej Rady.

Teologiczna teza o. Guérard des Lauriers nie zakłada niczego, ale polega
na analizie rzeczywistości. Jest dziełem teologii spekulatywnej, nie
logiki (choć z logiki oczywiście korzysta). Teza bada rzeczywistość,
taką, jaka jest. W największym skrócie brzmi ona: aktualny okupant
Stolicy Apostolskiej nie posiada autorytetu Chrystusowego, którym cieszy
się prawowity Papież, z powodu przeszkody, jaką stawia na drodze jej
przyjęcia. Przeszkoda ta polega na obiektywnej i skutecznej intencji
przeciwnej zabieganiu o dobro/cel Kościoła, jakim jest zbawienie dusz i
chwała Boża. Innymi słowy: ponieważ widać, we wszystkich słowach i
czynach Franciszka (i jego poprzedników) wolę sprzeciwiania się chwale
Bożej, wolę niszczenia Kościoła i prowadzenia dusz do piekła, nie może
on być Wikariuszem Chrystusa na ziemi. Tłumaczy to katolicką reakcję na
soborową rewolucję i dlatego można powiedzieć, że w pewnym sensie
wszyscy „tradycjonaliści” są tezistami (na co zwraca uwagę bp Sanborn).
Ale, wracając do okupanta Watykanu, ponieważ prawnie nie został on
odcięty przez kompetentną władzę w Kościele, zachowuje ważny tytuł do
urzędu, którego nie posiada, ale który okupuje nieprawowicie, choć
zgodnie z prawem kościelnym (właśnie dlatego, że brak deklaracji
przeciwnej).

Dlatego głęboko myli się Wyklęty ex-kleryk, gdy mówi o herezji w
kontekście tezy, która w ogóle nie bierze pod uwagę argumentu herezji
osobistej „papieża”, bowiem argumentu tego, jak wykazano już wiele razy,
nie znamionuje cecha pewności. Opinie teologów nie są obowiązującym
nauczaniem Kościoła, lecz zachowują swą pomocniczą wartość w
argumentacji, która, by prowadziła do wniosku pewnego, musi opierać się
jednak na przesłankach pewnych.

Następnie, okupanci stolic biskupich z rzymską na czele nie piastują
żadnych urzędów w Kościele i nie cieszą się żadnymi prerogatywami z nimi
związanymi. Nie mogą ani nauczać, ani uświęcać, ani rządzić, co jest
zarówno skutkiem braku posiadania autorytetu Chrystusowego jak i jego
przyczyną (ponieważ mają intencję przeciwną, która uniemożliwia
otrzymanie tego autorytetu). Wszystko, co się tyczy tej potrójnej
władzy, nauczycielskiej, kapłańskiej, królewskiej, jest nieważne w
obliczu Kościoła.

Zachowana możliwość ciągłości na materialnie zajmowanych stolicach
biskupich na czele z rzymską jest tylko późniejszym rozwinięciem tezy z
Cassiciacum (ok. 1985 r.), która pierwotnie polegała tylko i wyłącznie
na zbadaniu rzeczywistości i stwierdzeniu jak jest, w świetle wiary i
faktów codziennie doświadczalnych. Samo zaś mianowanie na stolice
biskupie nie należy, w sensie ścisłym, do prerogatyw władzy jako
takiej[ii].

„Bardzo atrakcyjny” „pogląd”, wreszcie, nie jest tak łatwy do
podważenia, bo dotychczas nikt go nie podważył, więc nieco więcej
intelektualnej pokory życzyć trzeba byłemu kleryczkowi modernistycznego
seminarium, który najwyraźniej niezbyt dobrze zbadał poważną tezę
poważnego teologa (który, przypomnę, nauczał na Uniwersytecie Papieskim
i w dominikańskim Saulchoir, był członkiem Akademii św. Tomasza oraz
doradcą Piusa XII w sprawie kilku dogmatów maryjnych), by potem tylko
tanią kukłę obalać na swojej stronie internetowej.

W zasadzie już tylko na marginesie, twórca tezy, nie „teorii” ani
„poglądu” pozostał dominikaninem do końca życia, zarówno wtedy, gdy żył
już poza klasztorem za pozwoleniem przełożonych, gdy przyjmował do
trzeciego zakonu tych, którzy uczyli się w Ecône nawet gdy już nie
nauczał tam od 1977 r., a także wtedy, gdy był biskupem. Rzecz się ma
inaczej z naszym Erazmem tradycjonalizmu. Wyklęty ex-kleryk, chcąc
pozostać wierny „urzędom” (a raczej „posługom”, moderniści bowiem
zlikwidowali święcenia niższe i zastąpili je „posługami”), które
otrzymał w seminarium jako etapy do nowego kapłaństwa religii
modernistycznej prowadzi dalej swój „apostolat” już poza
seminarium[iii].

II. Herezja formalna a teza z Cassiciacum wg. P. Jazłowskiego

P. Jazłowski w następujący sposób streścił tezę z Cassiciacum na stronie
internetowej swojej organizacji Christus Rex 12 maja 2017 r.:

Teza z Cassiciacum lub sedewakantyzm formalno-materialny jest to opinia
teologiczna zakładająca utracenie w Kościele Katolickim w okresie Soboru
Watykańskiego II przez hierarchię i papieża władzy jurysdykcyjnej z
powodu zaistnienia u nich formalnej herezji, wyrażającej się w
publicznym popieraniu i propagowaniu herezji modernizmu. Utrata
następuje mocą samego faktu (ipso facto) popełniania notorycznie aktów
heretyckich i pozbawia posiadacza władzy jurysdykcyjnej (formalnego
aspektu autorytetu). Nie następuje natomiast opróżnienie urzędu
kościelnego mocą prawa (ipso iure) do którego potrzebna jest kompetentna
władza kościelna – dlatego mówi się o tzw. niepełnym wakacie.

W konsekwencji modernistyczna hierarchia choć nie cieszy się władzą
jurysdykcyjną, czyli formalnym aspektem władzy, to posiada materialną
sukcesję stanowisk biskupich i papieskich oraz władzę administracyjną
(materialny aspekt autorytetu) – co powoduje, że chociaż Franciszek nie
jest papieżem, jednakże został on ważnie wybrany, co stawia go w
sytuacji zdolności do przyjęcia tego urzędu, gdy tylko usunie przeszkody
stojące na drodze do jego objęcia. Twórca sedewakantyzmu
formalno-materialnego (tezy z Cassiciacum) JE x.Bp. Guérard des Lauriers
OP używał w odniesieniu do takiej osoby łacińskiego terminu „papa
materialiter tantum sed non formaliter” – Papież materialny ale nie
formalny.

Wszystko spowodowane jest tym, że nie istnieje możliwość sprawowania
władzy jurysdykcyjnej przez osobę, która jest heretykiem i doprowadza do
zaaprobowania np. fałszywej doktryny teologicznej lub szkodliwego
powszechnego prawa dyscyplinarnego.

Obecnie przedstawicielami Tezy jest Instytut Matki Bożej Dobrej Rady we
Włoszech (JE x.Bp Gerard Stuyver) oraz Instytut Rzymskokatolicki w USA
(JE x. Bp Donald Sanborn).

http://kin-rchristusrex.blogspot.com/2017/05/tradycja-katolicka-teza-z-cassiciacum_12.html

To przedstawienie tezy jest nieco lepsze od „sedeprywacjonizmu”
Wyklętego ex-kleryka, ale również wprowadza w błąd, zwłaszcza w tym, co
stanowi jej sedno.

Raz jeszcze, przeszkodą na drodze otrzymania władzy (w sensie
autorytetu), która polega na asystencji Jezusa Chrystusa nieodłącznej od
urzędu Wikariusza Chrystusowego, nie jest herezja osobista „papieża”,
ani tym bardziej formalna, której nikt nie udowodnił, lecz brak
habitualnej intencji zabiegania o dobro wspólne Kościoła, co jest,
mutatis mutandis, racją bytu wszelkiego autorytetu, zarówno świeckiego
jak i kościelnego. Taka jest natura rzeczy i nic tego nie może zmienić.

Ten brak intencji widać na co dzień, od czasów Soboru Watykańskiego II,
aż po dziś dzień. Stanowi on powód powstania szeroko rozumianego ruchu
tradycji.

Argument z „papieża-heretyka” został od początku odrzucony przez o.
Guérard des Lauriers i jego uczniów, ponieważ nie daje pewności. Prawdą
jest, na co zwracał uwagę dominikański teolog, że Montini i Wojtyła (a
co tyczy się także Ratzingera i Bergoglio) habitualnie głoszą herezje,
ale samo stwierdzenie herezji materialnej nie jest tożsame z herezją
formalną. Do ogłoszenia herezji formalnej konieczne jest stwierdzenie
uporczywości woli, którego może dokonać tylko kompetentna władza
kościelna. Przeto Kościół jest społecznością doskonałą, rządzącą się
swym prawem, i tylko herezja formalna ma skutki prawne (wbrew temu, co
powiedział niedawno temu na kazaniu pewien kapłan: „Herezja publiczna ma
skutki prawne, zwłaszcza w Kościele…”). Gdyby publiczna czy materialna
herezja miała skutki prawne, teza z Cassiciacum byłaby fałszywa i
mielibyśmy w tej chwili bezwzględny wakat Stolicy Apostolskiej. Lecz
wtedy też Kościół byłby motłochem, a nie społecznością.

Habitualne głoszenie herezji przez okupanta Watykanu jest dla tezistów
tylko potwierdzeniem zachodzącej przeszkody, czy jedną z zewnętrznych
oznak intencji przeciwnej zabieganiu o chwałę Bożą i zbawienie dusz. Ten
argument dedukcyjny stanowi część szerszego argumentu indukcyjnego,
właściwego tezie.

P. Jazłowski wydaje się opierać całą tezę z Cassiciacum na tym niepewnym
argumencie o herezji. Natomiast doktryna o koniecznym związku między
celem/dobrem społeczności a autorytetem stanowi jedną z podstaw
tomistycznej filozofii politycznej, co powinien wiedzieć człowiek
prowadzący polityczną działalność. Zastosowana do Kościoła doktryna ta
daje tezę z Cassiciacum.

Termin „niepełnego wakatu” można ewentualnie przyjąć, jeśli doprecyzuje
się, że nie chodzi o części, jakby ilościowe, lecz o wzgląd, rację.
Wakat bezwzględny (absolutny) jest dedukcyjnym wnioskiem
sedewakantystów, którzy na podstawie herezji formalnej czy publicznej
stwierdzają opróżnienie urzędu papieskiego ipso facto. Teza z
Cassiciacum natomiast stwierdza wakat względny, formalny, lecz nie
materialny, tzn. pod względem formy, nie zaś materii.

Na koniec, zupełnie na marginesie, trzeba zwrócić uwagę na dziwny
zwyczaj podawania nazwiska biskupa Stuyvera przy nazwie Instytutu Matki
Dobrej Rady, jak gdyby był przełożonym Instytutu lub najważniejszym jego
członkiem. To nie flamandzki biskup jest przełożonym IMBC, a ks.
Franciszek Ricossa i choć godnością biskupią przewyższa „zwykłego”
kapłana, w hierarchii Instytutu stoi poniżej swego przełożonego i mu
podlega, dokładnie tak, jak biskup pomocniczy wikariuszowi generalnemu
diecezji pozbawionej ordynariusza.

Podsumowanie

Zdaję sobie sprawę, że przed pojawieniem się tekstu „Teza z Cassiciacum
w skrócie” (z 1 VI 2017), który dokładnie przedstawia tezę, m.in. w tych
punktach, których wydają się nie rozumieć, lub błędnie rozumieć, Wyklęty
ex-kleryk i P. Jazłowski, nie było w tym temacie nic przystępnego w
języku polskim.

Siłą rzeczy nasuwa się pewien wniosek natury ogólnej. Jednym z
oczywistych powodów, dla których przynajmniej pewna część
„tradycjonalistów” odrzuca tezę jest to, że niektórzy jej zwolennicy i
większość jej przeciwników przedstawiają ją w sposób błędny lub
nieprecyzyjny. W omawianych tu przypadkach można przypuszczać, że
Wyklęty ex-kleryk ma zgoła błędne pojęcie tezy, ponieważ na szybko
przeczytał jakiś skrótowy jej opis albo nieuważnie dobre jej
opracowanie. Zwłaszcza w materii tak doniosłej wagi, jak teologia,
trzeba dołożyć starań, by przedstawiać sprawy zgodnie z prawdą, albo
wcale się nie wypowiadać.

Ze względu na powszechny niestety przesąd liberałów i prostaczków jestem
zmuszony dodać jeszcze jedno. Moją intencją w pisaniu tych słów nie jest
czcza polemika, ale troska o prawdę, sine acceptione personarum, w tym
przypadku w tym, co dotyczy jedynej teologicznej analizy rzeczywistości
po Soborze Watykańskim II, która w pełni zgadza się z danymi
objawionymi. Żywię nadzieję, że ten krótki komentarz przyczyni się do
lepszego jej zrozumienia. Oby wszyscy, którzy szczerze pragną zachować
wiarę i sprzeciwiają się soborowym doktrynom oraz reformom zjednoczyli
się zarówno teoretycznie, przyjmując tezę o. Guérard des Lauriers, jak i
praktycznie, nullam partem habentes z modernistami nieprawowicie
okupującymi stanowiska kościelne, a nie według ekumenicznej receptury
modernistów czy Wyklętego ex-kleryka. Tylko w ten sposób to, co ludzkie,
co od nas zależy, będzie odpowiednio usposobione do otrzymania z góry, z
Nieba, rozwiązania tego kryzysu, który przyjdzie przez Maryję, jak
twierdził bp Guérard des Lauriers.

Euzebiusz Ostrzyhomski

Przypisy:

[i] Tu tylko zajmę się sprostowaniem pojęcia Wyklętego ex-kleryka o
tezie z Cassiciacum i pominę milczeniem śmiechu wartą karykaturę
„sedewakantyzmów” zawartą w omawianym tekście. Natomiast poważniejszym
błędom ex-kleryka poświęcony będzie oddzielny tekst. Słowa o „namiocie”
ujęte w cudzysłów wzięte są z korespondencji Wyklętego ex-kleryka do
naszej redakcji, ale wyrażają jego ekumeniczne stanowisko wyraźnie
zaprezentowane na jego stronie.

[ii] Tę realną różnicę rozwija JE ks. bp Donald Sanborn w „Wyjaśnieniu
tezy biskupa Guérard des Lauriers” oraz w artykule polemicznym ks.
Ricossy.

[iii] Jak pisze o sobie: „Jestem wyklętym klerykiem, bowiem z powodu
przywiązania do świętej Tradycji Kościoła zostałem wydalony z seminarium
duchownego. W zastanej rzeczywistości postanowiłem pozostać wierny
urzędom kościelnym jakie przyjąłem. Bloga prowadzę świadomy własnej
odpowiedzialności przed Bogiem za zbawienie własne i dusz braci”. Należy
też dodać, że według panujących obecnie neomodernistów do stanu
duchownego, czyli kleru, wstępuje się poprzez diakonat albo śluby
zakonne. Nikt więc, kto otrzymał posługi niższe od diakonatu nie ma
prawa nazywać się klerykiem w tym systemie. Tym bardziej, gdy został
wydalony z seminarium. Dlatego nasz Wyklęty kleryk jest raczej
„wyklętym” ex-seminarzystą.


Komentarze:

"Szanowni Państwo, to nie były po prostu jakieś opinie
teologów-protosedewakantystów-„totalistów”, tylko dominująca już od
czasów po Bellarminie, a już zwłaszcza od ogłoszenia dogmatu o
nieomylności papieskiej, podkreślona kanonizacją i ogłoszeniem
Bellarmina doktorem Kościoła, podważane odtąd tylko przez nielicznych i
w miażdżącej większości drugorzędnych teologów. Zatem nie manipulujcie
Państwo historią. Fakt, tezą pewną jak amen w pacierzu jest działanie
posoborowych „papieży” przeciw dobru wspólnemu, jednakowoż nie jest
wcale tezą pewną, jak Państwo mniemacie, konieczność usuwania
publicznego i zatwardziałego heretyka z urzędu przez Kościół, zaś co
najmniej bardziej prawdopodobną, automatyczna utrata rzeczonego urzędu.
I jeszcze jedno:w zasadzie nikt obecnie nie musi obalać tezy z
Cassiciacum, bowiem wchodzi ona w polemikę z, na przykład, samym
Bellarminem, czego Państwo zdają się chyba nie zauważać.."

Reply ↓

Myśl Katolicka:

"Nie twierdzimy, że to były po prostu opinie
teologów-protosedewakantystów-„totalistów”, tylko twierdzimy, że
wszystko trzeba brać za to, czym jest: opinie teologów są opiniami
teologów, magisterium jest magisterium, etc.

Czym miałaby być ta „dominująca” teologia od Bellarmina? Ogłoszenie
dogmatu o nieomylności ani nawet ogłoszenie św. Bellarmina Doktorem
Kościoła nie mają tu nic wspólnego. Czy Pan/i czytał/a w ogóle
Bellarmina? Np. w kwestii autorytetu używa tak nieprecyzyjnego języka,
że wydaje się, iż władza pochodzi od ludu (o tym jest przypis tłumacza
nr 2 tutaj).

Uważamy, że dominikańska tradycja tomistyczna nie jest ani drugorzędna,
ani nie zaliczają się do niej nieliczni teologowie. Zresztą, opinie
Bellarmina wcale nie są tak różne od np. Kajetana, jak się wydaje
internetowym komentatorom. Np. w kwestii wyboru Papieża w hipotetycznej
sytuacji, gdy brak kardynałów. Znowu, mówimy o hipotetycznej sytuacji
traktowanej jako problem teologiczny w przeszłości.

Nie wiemy też, kto manipuluje historią, skoro mówimy tu o teologii, do
tego spekulatywnej. A teologia jako taka przynajmniej czasami polega na
myśleniu, nie tylko na powtarzaniu. Taka jest natura rzeczy, znowu
polecamy artykuł o „tradycjonaliźmie teologicznym”.

Różni teologowie wchodzili w polemikę z różnymi teologami i czy w tym
jest jakiś grzech? Do Kościoła należy definitywne ogłaszanie tego, w co
katolik ma wierzyć.

Wcześniej pychę, teraz ślepotę, słabo… tym bardziej, że tu ślepotę
przypisuje się nie tyle nam, co nas jakoś specjalnie nie przejmuje, ale
wszystkim teologom, którzy Bellarmina nie biorą za nieomylną wyrocznię
(którą nie był i sam siebie za taką na pewno nie uważał), co już
naprawdę jest bezmyślne. Dlatego komentarze z tego adresu IP już się nie
pojawią na naszej stronie, dość mamy „dyskusji” ze zniewieścialcami,
schodzącymi na taki poziom „argumentacji”. Czym jest zniewieściałość,
będziemy pisać na łamach MK, powszechne to u nas zjawisko."
Powrót