PORZĄDEK MSZY ŚWIĘTYCH

Żywot świętego Ludwika IX, Króla francuskiego

Żywot świętego Ludwika IX, Króla francuskiego.

(Żył około roku Pańskiego 1270).

Ludwik VIII, król francuski, pojął za żonę hiszpańską królewnę Blankę,
które to małżeństwo Pan Bóg pobłogosławił dziewięciu synami i trojga
córkami. Następca tronu, Ludwik IX, ochrzcony został w kaplicy pałacowej
w Poissy (Puasy) i dlatego też później podpisywał się „Ludwikiem z
Poiss.“ Na pytanie, czemu więcej ceni tę kapliczkę od katedry w mieście
Reims, gdzie się odbyła jego koronacya na króla, odpowiedział:
„Czemużbym nie miał przekładać Poissy, gdzie mi udzielono wiecznotrwałą
godność chrześcijanina, nad Reims, gdzie na mnie zlano przemijający i
znikomy urząd królewski?“
 Sama królowa czuwała nad religijno-naukowem wykształceniem swych
dzieci, a mianowicie młodego Ludwika. Gdy pewnego razu szeptano na
dworze, że młody Ludwik szczególną przychylność okazuje pewnej pannie
dworskiej, dała mu następujące napomnienie: „Kochany synu, miłuję cię
szczerze i gorąco, ale wolałabym cię widzieć na marach, aniżeli
obciążonego grzechem śmiertelnym.“ Słowa te wyryły się w sercu jego
głoskami niezatartemi.
 Przy śmierci ojca w roku 1226 liczył Ludwik dopiero lat dwanaście,
przeto w jego imieniu rządziła matka, ale kazała go natychmiast
namaszczyć na króla i ukoronować, aby zapobiedz rokoszom dumnych i
potężnych lenników. Ludwik rozpoczął życie surowe i zachowywał w niem
następujący porządek: pościł dwa dni w tygodniu, w pewnych godzinach
nosił włosienicę, przed brzaskiem dziennym odmawiał brewiarz, słuchał
dwóch albo trzech Mszy świętych, zatapiał się w Piśmie świętem, czytywał
Ojców Kościoła, spowiadał się co piątek, a gdy miał przyjmować Komunię,
posuwał się na kolanach do ołtarza. Szczodrobliwość jego nie miała
granic; w samym pałacu karmił codziennie przeszło sto ubogich i sam im
usługiwał. Trzech biednych starców ugaszczał w sali jadalnej, zwiedzał
często szpitale, opatrywał chorych własną ręką, a szczególnie miał
staranie o dotkniętych zarazą lub inną jaką wstrętną i niebezpieczną
chorobą. Gdy założył i wykończył obszerny gmach lazaretowy w Compiègne,
sam z zięciem swoim Teobaldem, królem Nawarry, pierwszego pacyenta
zaniósł na jedwabnem prześcieradle do tego zakładu. Balduin II, cesarz
Carogrodzki, zastawił był w Wenecyi za wielką kwotę pieniędzy koronę
cierniową Chrystusa Pana. Ludwik wykupił ją i wraz ze swym bratem
Robertem zaniósł ją boso w skromnej odzieży z miasta Sens do Paryża,
odległego o 23 mile. Towarzyszyło mu w tym uroczystym pochodzie wiele
Prałatów, księży i rycerzy. Pewnego dnia zwrócili mu ministrowie uwagę,
iż przy chorych i po kościołach traci dużo czasu i zbytnią pokorą ubliża
powadze królewskiej. Na to odpowiedział im: „Czyżbym jej mniej ubliżył,
gdybym całe dni i noce przesiedział przy grze i na hulance?“
 W roku 1234 objął sam rządy i pojął za żonę hrabinę Małgorzatę
Prowancką, niewiastę pełną zalet i wdzięków. Dostojna ta pani i godna
takiego męża małżonka powiła mu pięciu synów i tyleż córek. Dzieci te
uczył sam król w wieczór katechizmu, chodził z niemi na nabożeństwo i
kazanie i ćwiczył je w praktykach chrześcijańskich. Rodzina jego była
wzorem dla wszystkich poddanych; on sam był uprzejmym dla nizko i wysoko
urodzonych, a nadto spokojnym i statecznym. Nadto klątwa ani
złorzeczenie lub kłamstwo nigdy nie skalało ust jego. Z energią zabrał
się do usunięcia zastarzałych nadużyć, pourządzał lepiej sądy i sam
niekiedy rozstrzygał sprawy i spory pod wielkim dębem w mieście
Vincennes. Sława sprawiedliwości jego była tak powszechną i nieskalaną,
że monarchowie europejscy nie rzadko zdawali na niego rozstrzygnienie
zachodzących między sobą nieporozumień i sporów. Surowym i nieubłaganym
był tylko dla bezbożników i bluźnierców. W celu złagodzenia nędzy,
poprawy obyczajów i krzewienia oświaty założył około 40 klasztorów
żeńskich i męskich, dużo zakładów wychowawczych i słynną akademię
(Sorbonne) w Paryżu.
 Gdy go doszła smutna wieść, że Saraceni ponownie zdobyli Jerozolimę,
Ludwik, który wtedy był obłożnie chory na ciężką febrę, ślubował wyprawę
krzyżową. Wyzdrowiawszy cudem, zabrał się do spełnienia ślubu. Po kilku
zwycięstwach poniósł klęskę, dostał się w niewolę sułtana, z której
dopiero po sześciu latach do Francyi powrócił.
 Z wielkiem poświęceniem i skwapliwością popierał dobro poddanych,
zaprowadził wszędzie ład i porządek, zwiedzał wszystkie prowincye, aby
osobiście słuchać skarg i poznać potrzeby narodu. Pewna wdowa żaliła się
przed nim, że jakiś szlachcic zabrał jej niesłusznie kawał roli. Ludwik
pozwał przed siebie winowajcę, który stanął przed nim z dwoma
przekupionymi świadkami. Król ich odosobnił i kazał pierwszemu głośno
zmówić Skład Apostolski, potem rzekł do drugiego: „Na honor królewski
zaręczam ci, że twój towarzysz zeznał szczerą prawdę.“ Ten sądził, że go
zdradzono i ze skruchą opowiedział, jak się rzeczy mają. Szlachcic
poniósł zasłużoną karę, a wdowa odebrała grunt. Inna biedna jakaś
kobiecina przegrała proces; w rozjątrzeniu zaczęła lżyć króla, mówiąc mu
w oczy, że nie godzien korony i winien być z kraju wygnanym. Monarcha
odpowiedział łagodnie: „Słusznie mówisz, niewiasto; nie godzien jestem
korony i trzeba mnie wygnać nie tylko z Francyi ale i z całego świata“,
poczem wręczył jej królewską jałmużnę.
 Tymczasem cały Wschód sposobił się do nowej wojny krzyżowej, przyczem i
Ludwik od nowa sprawą tą się zajął. W porze wiosennej roku 1270 wyruszył
z flotą przeciw Tunetańskim rozbójnikom morskim, którzy niepokoili
krzyżowców i dowozili broń sułtanowi egipskiemu. Król zdobył Kartaginę,
ale odtąd opuściło go szczęście. Do zdobycia Tunisu trzeba mu było
zaczekać na posiłki z Sycylii. Nim te przybyły, wybuchła zaraza w jego
obozie, wskutek której wymarła w kilku dniach połowa wojska. Król jak
matka pielęgnował chorych i pocieszał umierających, póki zaraza i jego
nie powaliła na łoże boleści. Trudno opisać troskę i obawę wszystkich o
drogie życie monarchy. Z nabożeństwem i skruchą przyjął Sakramenta
święte i skonał w chwili, gdy nadeszła wiadomość o odsieczy
sycylijskiej. W trzech bitwach zniweczyli krzyżowcy zbrojne siły
Tunetańskie i zawarłszy zaszczytny pokój, popłynęli z świętemi Zwłokami
do Francyi. W drodze i przy uroczystym pochodzie zwłok działy się liczne
cuda, a po 27 latach mógł Papież Bonifacy VIII zamknąć śledcze akta i
ogłosić Świętym męża, który jednoczył w sobie zalety chrześcijanina
króla i prawdziwego bohatera.

Powrót