Św. Maria Goretti -współczesna dziewica męczennicaWspółczesna dziewica męczennica
ŚWIĘTA MARIA GORETTI
Alexander Gits S.J.
WSTĘP
Historia męczeństwa Marii Goretti jest wyzwaniem dla naszej katolickiej
młodzieży w nieczystym świecie. Maria jest współczesną świętą Agnieszką,
która świadomie poświęciła swoje życie w 1902 roku, zamiast popełnić
grzech przeciwko świętej cnocie czystości. Jej życie i heroiczna śmierć
będą inspiracją dla współczesnych dziewcząt. W ich rękach w dużej mierze
leży przyszłość ludzkości. Mają one powołanie do ponownego podniesienia
standardu chrześcijańskiej czystości w pogańskim świecie. To, co św.
Agnieszka uczyniła w nieczystym świecie pogańskiego Rzymu, zostało
dokonane na nowo w tym złym wieku przez przykład Marii Goretti.
Ten szkic został napisany jako zachęta dla naszych młodych dziewcząt.
Jest wśród nich wiele wspaniałomyślnych dusz, które nigdy nie słyszały o
ideale chrześcijańskiego dziewictwa. Wiele z nich uważa tę chwałę za
hańbę. Młoda męczennica, Maria, jest wyzwaniem dla takich fałszywych
wyobrażeń.
Wydaje się, że wśród dzisiejszej młodzieży panuje powszechna opinia, że
nieskromne zachowanie między płciami nie jest grzeszne, pod warunkiem,
że nie posuwa się „za daleko”. Zaraz po opuszczeniu szkoły chłopcy i
dziewczęta uważają się za wyemancypowanych. Muszą być „nowocześni”. Dążą
do przyjemności z wielką żarliwością i bardzo szybko znajdują się poza
kontrolą rodziców. Uczą się moralności z kina, reklam i popularnych
czasopism. Być może Bóg w swoim miłosierdziu wzbudził małą służącą,
Marię Goretti, jako zaproszenie dla współczesnych dziewcząt, aby wstały
i rzuciły wyzwanie współczesnemu światu z jego grzesznymi
przyjemnościami. Aut castus sit aut pereat – Bądź czysta lub zgiń.
Tragedia i triumf małej Dziewicy i Męczennicy były w rzeczywistości
wynikiem ukrytej duchowej bitwy między dwiema siłami; z jednej strony
była święta owdowiała matka, która uczyła swoje dzieci kochać skromność
i czystość ze względu na Jezusa i Maryję, z drugiej strony był leniwy,
zaniedbujący robotnik rolny, który uczył swoich synów, że nie ma nic
złego w „nieskromnych piosenkach, książkach i obrazach”. Bitwa została
wygrana przez Marię.
Niezwykłym aspektem beatyfikacji, która miała miejsce w 1947 r., było
szczególne uhonorowanie przez Ojca Świętego matki dziecka. Podkreślał on
wielokrotnie zarówno w swoich przemówieniach, jak i w oficjalnych
dokumentach, że bohaterska córka była chlubą wykształcenia matki.
Szczegóły poniższej historii zostały zaczerpnięte z zeznań świadków
podczas przesłuchań, cytowanych przez ojca Mondrone S.J. z dekretu
beatyfikacyjnego i przemówienia papieża Piusa XII.
MATKA KATOLICKA
27 kwietnia 1947 r. papież Pius XII, siedząc w sede gestatoria, wszedł
do bazyliki św. Piotra w świętym mieście Rzymie na ceremonię
beatyfikacyjną, która pod wieloma względami była wyjątkowa. Miał nadać
tytuł błogosławionego dziecku-męczennikowi.
Ogromny tłum 25 000 dzieci i ponad 5 000 mężczyzn i kobiet wpatrywał się
w blask i chwałę triumfalnej ceremonii, podczas gdy wiele tysięcy na
placu przed bazyliką czekało na błogosławieństwo Ojca Świętego. Pośród
długiego ceremoniału nastąpiła przerwa. Papież wysłał kuriera w
specjalnej sprawie. Wszyscy w tym ogromnym tłumie obserwowali i czekali
z zapartym tchem, jak białowłosa staruszka w wieku 82 lat została powoli
wprowadzona do obecności Wikariusza Chrystusa. Rozmawiał z nią przez
jakiś czas, a następnie w obecności tego ogromnego zgromadzenia z
szacunkiem ucałował jej ręce.
Ten niezwykły zaszczyt, jakim Papież obdarzył ubogą wieśniaczkę, był w
rzeczywistości publicznym uznaniem dla chwalebnie spełnionego dzieła
życia matki. Jej córka została właśnie beatyfikowana jako Dziewica i
Męczennica. Dziecko nie miało jeszcze dwunastu lat, gdy poświęciła swoje
życie w obronie swojej czystości. Papież chciał uhonorować zarówno
żyjącą matkę, jak i męczeńską córkę. Tak powiedział Ojciec Święty
zwracając się do tłumów i tak brzmiał dekret beatyfikacyjny. Kolejną
niezwykłą cechą tego dnia była deklaracja w oficjalnym dekrecie, że
dziecko męczennik raduje się teraz „w niebie ze swoim ojcem, tak jak my
na ziemi radujemy się teraz z jej matką”.
Starsza pani przez całe życie zaznała biedy i ciężkiej pracy. Jako młoda
dziewczyna była znana jako Assunta Carlini i była sierotą z wioski
Corinaldo, położonej około pięćdziesięciu mil na północ od Asyżu.
Ponieważ nie miała własnego domu, jej młode życie było ciągłą, ciężką
pracą na roli i służbą domową, ale było to życie upiększone dzięki
zaufaniu Bogu i dziecięcemu nabożeństwu do Najświętszej Maryi Panny. Z
biegiem czasu Assunta Carlini i Luigi Goretti, młody robotnik rolny z
tej samej wioski, zostali do siebie przyciągnięci wzajemną miłością do
wiary i czystości ich życia. Każdy rozpoznał dobroć drugiego. Pobrali
się i rozpoczęli nowe życie na małej farmie, która była ledwie
wystarczająco duża, aby ich utrzymać. Pracowali od rana do wieczora i
nie znali strachu, ufali bowiem Opatrzności Bożej.
16 października 1890 roku ku ich wielkiej radości urodziła się im córka
i zgodnie ze katolickim starożytnym zwyczajem w ciągu dwudziestu
czterech godzin w wiejskim kościele została ochrzczona. Otrzymała imiona
Maria i Teresa. To dziecko było przyszłą męczennicą i odtąd miało być
wychowywane do świętości przez ojca i matkę. Maria Goretti, dorastająca
w dobrym katolickim domu, szybko nauczyła się rozpoznawać święte obrazy
na ścianach, robić znak krzyża i powtarzać proste modlitwy za ojcem i
matką. To były rzeczywiście szczęśliwe dni dla Assunty i Luigiego. W
miarę jak mała dziewczynka dorastała, zaczęła w drobny sposób naśladować
bezinteresowną dobroć ojca i matki; Już w bardzo młodym wieku wykazywała
oznaki stopniowo budzącej się świętości. Rozmowa matki natchnęła ją
podziwem dla wspaniałości krajobrazu, kwiatów i ptaków w dzień, a gwiazd
na niebie w nocy i wyjaśniła jej, w jaki sposób to wszystko pochodzi z
ręki Boga. Maria szybko zareagowała i zaczęła doceniać piękno przyrody i
na swój dziecięcy sposób rozmawiać z Bogiem.
Chociaż ani Assunta, ani jej dziecko nie chodziły nigdy do szkoły, ta
prawdziwie chrześcijańska matka potrafiła uczyć Marię katechizmu i
modlitw. W rzeczywistości kształciła się w najlepszych szkołach, w
dobrym katolickim domu i pod okiem najlepszych nauczycieli, swoich
własnych rodziców. W wieku sześciu lat przystąpiła do pierwszej
spowiedzi i otrzymała moc Ducha Świętego w sakramencie bierzmowania
udzielonym w wiejskim kościele przez biskupa Senigallii, przyszłego
kardynała Boschi.
Do tego momentu wszystko szło dobrze. Maria, choć tak młoda, stała się
towarzyszką i pomocnicą swojej matki w domu. W ciągu sześciu lat, które
upłynęły, Bóg pobłogosławił ten mały dom trójką kolejnych dzieci. Luigi
i Assunta cieszyli się, że otrzymali te dary z Nieba i nie bali się
ciężkiej pracy ani cierpienia. Sześcioletnia Maria stała się w istocie
małą mamą domu, opiekującą się młodszymi, ucząc ich modlitwy i dodając
otuchy własnej matce w codziennych troskach. Któregoś razu, przechodząc
przez łąkę, gdzie pomagali w pracach rolnych, Assunta zauważyła, że boi
się węży. „Nie bój się, mamusiu” – powiedziała odważna sześciolatka –
„będę szła przed tobą. Będziesz całkiem bezpieczna”. Ten drobny incydent
był typowy dla jej bezinteresownej miłości. Szlachetne przymioty dziecka
wkrótce dostrzegły wiejskie kobiety, które dobrodusznie mówiły do matki:
„Assunta, twoja córeczka jest święta”.
Jej rosnące umiłowanie modlitwy zostało tak opisane w dekrecie
papieskim:
„Duch Święty zapragnął ubogacić małą służebnicę Bożą szczególnymi
łaskami i niezwykłymi przywilejami, codziennie zwiększając jej świętość:
za pomocą rzeczy naturalnych i widzialnych pociągał ją delikatnie i
słodko do niewidzialnych i niebieskich radości. Tak jak śpiewający
skowronek, zwabiony pięknem uśmiechniętych łąk i błękitnego nieba,
wznosi się do nieba na szybkich skrzydłach i pozostaje uniesiony w
szczęśliwej wolności, śpiewając i radując się, tak czysta mała
dziewczynka z Corinaldo została oczarowana śpiewem ptaków i słodką wonią
kwiatów i radując się w ten sposób wśród delikatnych wiatrów i blasku
słońca, wzniosła swoje serce do piękności niebios i z zachwytem nawet
ponad niebiosami do chórów aniołów, a następnie do tronu Boga
Najwyższego, wylewając radość jej serca aż na wieki”.
KRZYŻ
Pierwszym smutkiem, jaki ogarnął tę małą rodzinę, była presja ubóstwa,
która zmusiła ich do opuszczenia wioski, którą tak bardzo kochali, oraz
kościoła, w którym Luigi i Assunta zostali ochrzczeni i pobrali się,
gdzie codziennie uczestniczyli we Mszy św., gdzie ich dzieci zostały
ochrzczone i nauczyły się szczęścia w kochaniu Boga.
Gospodarstwo w Corinaldo było zbyt małe, aby zapewnić wystarczającą
ilość żywności na ich utrzymanie. Spakowali więc swoje nieliczne rzeczy
i wyruszyli w drogę, udając się do Colle Granturco, wioski położonej na
wzgórzu, gdzie Luigi znalazł pracę w większym gospodarstwie. Tutaj żyli
szczęśliwie przez trzy lata, podczas których urodziło się im piąte
dziecko, co wniosło nową miłość do domu i dało nowe zainteresowanie i
nową pracę małej mamie, obecnie siedmioletniej Marii.
Przez trzy lata, od 1896 do 1899, biedny Luigi trudził się
bezskutecznie. Gospodarstwo z jakiegoś powodu okazało się porażką, aż w
końcu zmuszony został do przyjęcia oferty pracy w pobliżu nadmorskiego
miasta Nettuno, niedaleko plaży Anzio, trzydzieści mil na południe od
Tybru.
Wybrzeże Anzio, jak wie cały świat, słynie obecnie z zaciekłych walk,
jakie toczyły się pomiędzy Niemcami a siłami sprzymierzonymi w roku
1943. Przed wojną 1939-1945 okolice zostały osuszone i uzdrowione dzięki
wysiłkom Benita Mussoliniego. Kanały i doskonałe drogi przekształciły
bagnistą Kampanię z chorobotwórczych bagien w zdrową, produktywną wieś.
Jednak w roku 1900, kiedy rodzina Goretti zeszła ze wzgórz, aby pracować
na farmie w pobliżu Nettuno, została otoczona bagnistymi terenami i
nieuprawnymi polami. Wkrótce po przybyciu na miejsce właściciele farmy
przesłali im dostawę trumien na wypadek, gdyby któryś z rolników padł
ofiarą śmiertelnej malarii, która szerzyła się na ciepłych , wilgotnych
bagnach.
Po przybyciu do nowej kwatery Luigi i Assunta odkryli, że będą musieli
dzielić dom na farmie z inną rodziną, składającą się z
sześćdziesięcioletniego Giovanniego Serenelliego, wdowca z dwoma synami,
Gasparem i Alessandro, obaj pracującymi na farmie. Z kuchni i schodów
musiały korzystać obie rodziny. Wiązało się to oczywiście z wieloma
niedogodnościami i problemami. Giovanni Serenelli był szorstkim,
nieprzyjemnym człowiekiem, który niewiele dbał o moralne wychowanie
swoich chłopców. Miał zwyczaj kupowania „popularnych” magazynów i
dzienników bogato ilustrowanych zmysłowymi zdjęciami. Dawał je swoim
synom dla rozrywki. Ściany sypialni chłopców pokryte były tymi
sugestywnymi obrazami.
Można sobie wyobrazić smutek i strach, które wypełniły serce o czystym
umyśle Assunty, gdy zobaczyła mężczyzn, którzy mieli żyć tak blisko jej
dzieci. Któregoś dnia, pełniąc obowiązki, zaprotestowała przed Giovannim
Serenellim w sprawie obrazów, które przynosił do domu. Odpowiedział z
pogardą: „Nie musisz na nie patrzeć, jeśli ci się nie podobają”.
Od wczesnego świtu do wieczora, dzień po dniu, ci źle dobrani ludzie
musieli pracować ramię w ramię na polach uprawnych, podczas gdy
nieustraszona Maria zajmowała się domem i dziećmi, a nawet naprawiała
ubrania pracowników rolnych. Luigi jednak nie był usatysfakcjonowany.
Podzielał niepokoje żony i zaczął czynić przygotowania do powrotu do
rodzinnej wioski, lecz zanim zdążył zrealizować swoje plany, dopadła go
straszliwa malaria. Opadał szybko, aż w końcu stało się jasne dla
wszystkich, że Bóg wkrótce powoła go do swego wiecznego domu. Umierając,
myślał o swoich dzieciach i błagał Assuntę, aby na wypadek jego śmierci
wrócił do Corinaldo.
Gdy tylko wychudzone ciało Luigiego zostało pochowane, Assunta zmuszona
była wziąć na siebie cały ciężar pracy męża. Co gorsza, Gaspar Serenelli
już w tym czasie wyjechał w poszukiwaniu pracy gdzie indziej. Pomimo
utraty sił przez jednego mężczyznę, pozostali dwaj nie podjęli żadnego
wysiłku, aby pracować ciężej. Ze relacji mieszkańców wynika, że byli
zadowoleni, że zawsze chętna Assunta więcej pracowała żeby ukryć ich
lenistwo.Umowa z właścicielami gospodarstwa musi być wypełniona; dzieci
trzeba karmić. Dlatego Assunta pozostawiła całą opiekę nad domem w
zdolnych rękach swojej córki. Po zebraniu żniw pszenicy i fasoli
znalazła się po sprzedaży obciążona długiem w wysokości 15 lirów.
Z pomocą jak zwykle przyszła Maria. Ze wszystkich sił starała się
wzmocnić odwagę matki: „Rozchmurz się, mamusiu” – mówiła – „wszyscy
dorastamy. Jeśli Bóg da nam zdrowie, będziemy działać dalej. Bóg się
nami zaopiekuje” Mała dziewczynka o silnym sercu miała teraz jedenaście
lat.
„Miała usposobienie dobre i posłuszne” – opowiadała matka, „i była w
równym stopniu skromna, co pełna wdzięku”. Dowody mówią dalej: „Nigdy
nie była nieposłuszna i nigdy nie sprawiała matce kłopotów ani
niezadowolenia: z dziecięcą miłością starała się wszelkimi sposobami
ułatwić pracę matce. Stała się drugą matką dla swoich młodszych braci i
sióstr, zdobywając ich serca swoim życzliwym postępowaniem.” Innym dała
wspaniały przykład skromności, którą św. Paweł pragnie, aby była znana
wszystkim ludziom (Flp 4,5). Na ich oczach i przed Bogiem postępowała w
mądrości, w latach i w łasce. Miała tylko jednego Mistrza, a Jego amboną
był Krzyż i miała tylko jedną księgę, ten potrójny brewiarz świeckich,
Różaniec. Dorastała, ale szybciej postępowała w mądrości, o której nasz
Pan mówi, „że jest ukryta przed mądrymi i roztropnymi, ale objawiona
przez Ojca w Jego dobroci maluczkim.”
WZROST W ŚWIĘTOŚCI
Chrześcijańska odwaga i bezinteresowność Marii Goretti były nie tylko
wynikiem starannego wychowania jej matki; były także owocem jej
rosnącego umiłowania modlitwy. Lubiła częste rozmowy z Jezusem i Maryją.
W wolnych chwilach w domu klękała i wylewała przed Bogiem swoje troski i
niepokoje. Dwa razy dziennie odmawiała różaniec za zmarłego ojca.
Czasami widziano ją, jak klęczała przez chwilę u bramy cmentarza, na
którym został pochowany. W domu zaszczepiała swoim braciom i siostrom
część swojej miłości do modlitwy i na swój sposób powtarzała im
instrukcje udzielane przez księdza w kaplicy Campomorto, oddalonej o
dwie mile od farmy, lub w wielkie święta wyjaśniała im kazanie
wygłaszane tego dnia w kościele w Nettuno, siedem mil od ich domu. Jej
stałą towarzyszką w uczęszczaniu do kościoła była Teresa Cimarelli,
która po jej śmierci dała świadectwo jej nienagannego życia. „To była
naprawdę dziewczyna, wychowana od dzieciństwa na to, by podobać się
naszemu Panu” – stwierdziła Teresa.
Kiedy Maria wychodziła na zewnątrz sąsiedzi zauważyli jej skromność w
ubiorze i zachowaniu. Pełna wdzięku i piękna, ze szczerym spojrzeniem
niewinnego dziecka, zwykle nosiła welon na głowie i zachowywała pewną
powściągliwość i prostą godność, gdy inni się do niej zwracali. Jej
bracia i siostry kochali ją i podziwiali jako drugą matkę i nieświadomie
naśladowali jej skromność i godne maniery. Rodzina Serenelli zeznała
później, że nawet podczas największego upału latem w Kampanii Maria
zawsze zachowywała tę samą staranną skromność w swoim ubiorze i
zachowaniu. Oczywiście, jak wszyscy święci Boży, musiała znosić
niegrzeczne uwagi ze strony tych, którzy uważali, że czystość jej życia
jest cichą naganą skierowaną do nich samych. Dzięki łasce Bożej
zachowała jednak słodycz charakteru i o swoich kłopotach opowiadała
matce, której bezgranicznie ufała. W miarę jak dziecko podrastało, coraz
bardziej tęskniła za dniem Pierwszej Komunii. Przyszły Pius X, papież
dzieci, był nadal jedynie patriarchą Wenecji. Stary zwyczaj nadal
pozostał, tak że dzieci przyjmowały naszego Pana dopiero w późnych
latach dzieciństwa. Co więcej, w małej wiosce, w której znajdowało się
gospodarstwo, „nie było kościoła ani szkoły, a jedynie zły klimat”, jak
osobliwie zauważają świadkowie. Ostatecznie Maria została uznana za
gotową i w uroczystość Bożego Ciała 29 maja 1902 r. nastał wielki dzień
Jej Pierwszej Komunii. Z wielką radością przyjęła Boga do swego serca.
Do jej męczeństwa pozostało zaledwie czterdzieści dni.
„Po tym” – powiedziała dziewczynka do matki – „będzie mi znacznie
lepiej”. Aby wynagrodzić rozczarowanie, że nie ma przy sobie ojca,
ofiarowała za wszystkie modlitwy i łaski Pierwszej Komunii Św. za spokój
jego duszy.
Zdarzyło się, że wkrótce po tym wielkim dniu została jak zwykle wysłana
do studni po wodę dla domu. Napełniając dzbanek, usłyszała wymianę
nieprzyzwoitych dowcipów między młodym mężczyzną a jedną z dziewcząt,
które niedawno przystąpiły do Pierwszej Komunii z Marią. Dziecko było
zranione i zszokowane. Pobiegła do domu i poskarżyła się matce.
„Nie powinnaś jej słuchać” – stwierdziła Assunta.
„Nie mogłam nic na to poradzić. Napełniałam dzbanek.
„Musisz pozwolić, aby słowa wchodziły jednym uchem i wychodziły drugim.
Uważaj, żeby nigdy nie mówić tak samej.
„Nigdy ich nie powiem, mamma mia: wolę umrzeć”.
„Pamiętaj, Marietto, aby w każdym niebezpieczeństwie modlić się do Matki
Bożej”.
Tak Assunta wychowywała swoją córkę, a łaska Boża umocniła duszę
służącej. Wiele lat później kardynał Salotti, przemawiając w Nettuno,
powiedział do zgromadzonych tłumów: „Nawet gdyby Maria nie była
męczennicą, byłaby świętą, tak święta była jej zwyczajna codzienność”.
WALKA
Tymczasem Assunta pracowała na roli z dwoma Serenellimi i coraz bardziej
powierzała sprawy wewnętrzne domu swojej „Marietcie”, jak nazywała
Marię. Być może ciągła, ciężka praca zaczęła przytępiać czujność
Assunty; traciła z oczu fakt, że Maria była jeszcze dzieckiem
potrzebującym matczynej opieki i ochrony. Giovanni Serenelli i jego
ponury i milczący syn Alessandro nie zmienili swojego prostackiego
postępowania. Ilustrowane gazety z wyuzdanymi i dwuznacznymi zdjęciami
wciąż napływały do pokoju mężczyzn . Maria pracowała i modliła się w
domu od rana do wieczora, sprzątając, gotując, naprawiając ubrania i
opiekując się czwórką małych dzieci. Biedne dziecko było w błogiej
nieświadomości podstępnego ataku zła. Potem doszło do starcia.
Pewnego gorącego czerwcowego popołudnia 1902 roku, kiedy trwały prace na
polach, Maria ze zdziwieniem ujrzała młodego Serenelliego wracającego do
domu. Podszedł do niej ukradkiem i przemówił cichym głosem, głosem
kusiciela. Nie rozumiała jego słów, ale instynkt ostrzegł ją przed
niebezpieczeństwem i uciekła.
Kilka dni później to samo powtórzyło się, ale tym razem młody człowiek
mówił wyraźniej. Zarumieniła się ze wstydu i przerażenia, odpychając go
energicznymi słowami. Chwycił biedne dziecko, ale ona wymknęła się, a
gdy uciekała, zagroził pod przysięgą, że ją zabije, jeśli odważy się
powiedzieć żywej duszy, co się wydarzyło.
Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby wyobrazić sobie wstyd i przerażenie,
jakich doświadczyła ta święta dziewczyna. Łatwo nam teraz ocenić, że
powinna była powiedzieć matce o tym przytłaczającym niebezpieczeństwie,
które zagrażało jej czystości i życiu. Wiemy tylko, że Maria zdwoiła
swoje modlitwy i błagała matkę, aby nie zostawiała jej samej. Assunta
zauważyła, że gdy nie pracowała w domu, zawsze trzymała w rękach
różaniec. Zauważyła także, że młody Serenelli traktował Marię z wielką
surowością, ilekroć miał powód do rozmowy z nią, a ona unikała go, jak
tylko mogła, w tej ciasnej kwaterze. Niemniej jednak możliwość
jakiegokolwiek niebezpieczeństwa nigdy nie przeszła jej przez myśl.
Maria raz po raz żałośnie błagała: „Madre mia, nie zostawiaj mnie samej
w domu”. Ale Assunta musi wyjść i popracować. Kto mógłby skrzywdzić tak
młode i niewinne dziecko? Nie miała jeszcze dwunastu lat.
Mijały tygodnie i wydawało się, że Maria uspokoiła się. W sobotni
poranek 5 lipca 1902 roku zadzwoniła do swojej przyjaciółki Teresy
Cimarelli i zaprosiła ją do wspólnej spowiedzi: „Jutro niedziela,
Tereso. Jedźmy do Campomorto. Tęsknię za Komunią Świętą”.
Tymczasem „szatan wszedł w duszę Alessandra”, nędznej ofiary zaniedbania
i grzesznego przykładu własnego ojca. Zdobył ostry sztylet o długości
stopy i ukrył broń w swoim pokoju. Jest zdeterminowany, by pokonać
nieustraszone dziecko.
W południe przygotowano obiad, i po południu miał nastąpić omłot fasoli.
Metoda była prymitywna. Po zbożu znajdującym się na klepisku trzeba było
wielokrotnie przejeżdżać dwoma wozami z wołami, miażdżąc w ten sposób
strąki. Był to długi i pracochłonny proces, zwłaszcza w lipcowym upale.
Po obiedzie Giovanni Serenelli usiadł u stóp schodów i zasnął. Assunta i
Alessandro wyruszyli po wozy z wołami. Córeczka Assunty spała na
szczycie schodów, podczas gdy Maria siedziała, spoglądając na dziecko, w
tym samym czasie szyjąc, naprawiając koszulę dla Alessandra. Na
zewnątrz, w słońcu, Assunta i Alessandro prowadzili jeden z wozów do
szopy. Nagle, bez ostrzeżenia, Alessandro zeskoczył z wózka i poprosił
Assuntę, aby przejęła dowodzenie. Wszedł pospiesznie do domu, wbiegł po
schodach obok śpiącego ojca i wszedł do swojego pokoju. Schował sztylet
i wyszedł ponownie. Cicho poprosił przerażoną Marię, aby weszła do
pokoju. „Po co?” – zapytała, a następnie próbowała zbiec po schodach.
Złapał ją, zaciągnął do pokoju i zamknął drzwi.
AGONIA
Szczegóły męczeństwa, które potem nastąpiło, wyszły z ust skruszonego
mordercy w późniejszych latach, gdy zbierano dowody w procesie
beatyfikacyjnym dziecka.
W tym małym pokoju, oddalonym od ludzkiej pomocy, ale silna w Wierze,
drżąca Maria słyszała, jak nieszczęsny młodzieniec wielokrotnie żądał,
aby mu się oddała. „Nie, nie, nie” – powiedziała stanowczo – „byłby to
straszny grzech i pójdziesz do piekła”. Bóg tego zabrania. Zaczęła wołać
o pomoc, ale w pobliżu nie było nikogo oprócz starszego mężczyzny
śpiącego u stóp schodów. Oszalały młodzieniec wyciągnął sztylet i groził
jej, mając nadzieję, że strachem pokona jej opór. W końcu położył na
niej ręce, na co chwalebna dziewica i męczennica ostatecznie odmówiła:
„Możesz mnie zabić, ale nie będziesz mnie miał.”
Oślepiony wściekłością, raz po raz wbijał sztylet w jej ciało, „jakby
była kawałkiem drewna”. Maria upadła zakrwawiona na podłogę, a gdy
upadła, owinęła swoje ubrania wokół ciała. „Mamo, Mamo! – zawołała – „
Umieram. O mój Boże, pomóż mi.” Morderca cofnął się na chwilę, gdy ona
leżała krwawiąc z czternastu straszliwych ran. Z ponurą determinacją
umierająca dziewica dowlokła się do drzwi i zawołała do śpiącego u stóp
schodów ojca: „Giovanni, chodź szybko. Alessandro mnie zabił”.
Młodzieży ogarnęła teraz panika; za wszelką cenę musi ją uciszyć. Złapał
ją za gardło i wbił sztylet w plecy. Potem pozwolił jej upaść, uciekł do
swojego pokoju i zamknął się w nim.
Dziesięć minut wcześniej, gdy schodził po schodach, był zdecydowany ją
zabić, jeśli nie zgodzi się z nim zgrzeszyć. „Wiedziałem, że łamię prawo
Boże. Zabiłem ją, bo odmówiła. Nigdy słowem ani uśmiechem nie zachęciła
mnie. To wszystko była moja wina. Maria dobrze sobie radziła”. Tak wiele
lat później powiedział pokorny skruszony.
W końcu starszy Serenelli obudził się ze snu i widok rannej dziewczyny
zaalarmował. Teresa Cimarelli weszła do domu i położyła umierającą Marię
na łóżku. Teresa zadała jej pytanie. Odpowiedziała słabo: „To był
Alessandro. Chciał, żebym zrobiła coś złego. Powiedziałam: „Nie,
Alessandro; pójdziesz do piekła”. On mnie uderzył. Zranił mnie całą.
Biedna Assunta przybiegła i zemdlała na widok, który ukazał się jej
oczom. Następnie wstała i pochyliła się nad dzieckiem: „Marietta, co się
stało?”
„To był Alessandro.”
„Ale dlaczego, kochanie?”
„Chciał, żebym uczyniła coś złego, a ja odmówiłam”.
Później w szpitalu matka na prośbę policji ponownie przesłuchała córkę:
„Czy kiedykolwiek wcześniej sprawiał ci kłopot?”
„Tak, dwa razy; jakieś dwa miesiące temu.”
„Ale dlaczego mi nie powiedziałaś, kochana? ”
„Oh! Wstydziłam się. Groził, że mnie zabije, jeśli przemówię.”
Dekret papieski tak podsumowuje całą tragedię: „Był to młodzieniec
zdegradowany, oddany zmysłowym przyjemnościom. Nawet wyjątkowa skromność
i dziewczęca cnota Marii nie wystarczyły, aby zawstydzić go i
powstrzymać swoje podłe i zwierzęce pragnienia. Raz za razem na próżno
ją kusił, aż w końcu stanął przed nią wybór: albo ocalić życie, tracąc
cnotę, albo zachować cnotę, tracąc życie. To było jej życie, które
odrzuciła, życie, które można odnaleźć w przyszłym świecie i na całą
wieczność.”
Ukrzyżowanie
Tragiczna wiadomość rozeszła się lotem błyskawicy wśród chłopów, którzy
od dawna kochali i podziwiali Marię Goretti. „Zabili małą świętą” –
brzmiał ich komentarz. Tłum zaczął gromadzić się u drzwi wiejskiego
domu; Słychać było wściekłe krzyki grożące przemocą ukrytemu w środku
mordercy. Policyjna furgonetka zatrzymała się pod drzwiami: nieszczęsny
Giovanni patrzył, jak jego syn jest aresztowany.
Później przyjechała karetka: zasmuceni sąsiedzi oglądali żałosny
spektakl, gdy w towarzystwie płaczącej matki niesiono cierpiące dziecko.
Assunta i Teresa Cimarelli siedziały z Marią, gdy była transportowana do
szpitala. Te wiejskie drogi były bardzo wyboiste, przez co ambulans
strasznie się trzęsł.
„Cierpisz, kochanie?”
„O nie, mamusiu” – powiedziała bezinteresowna Maria, ale ból w końcu
wymusił na jej ustach pytanie: „Czy długo to potrwa, zanim tam
dotrzemy?”
Lekarze, widząc jej zmasakrowane ciało, uznali sprawę za beznadziejną i
poprosili Ojca Przełożonego Szpitala o wysłuchanie jej spowiedzi. „Nie
będziesz miał wiele do zrobienia, Ojcze; ona jest małym aniołkiem.”
Nie można było jej podać środków znieczulających, dlatego podczas
leczenia ran i obrażeń wewnętrznych cierpiała w agonii. Kiedy z nią
skończyli, spojrzała na matkę i powiedziała:
„Jest mi dużo lepiej”, a potem błagała o wodę, ale było to zabronione.
„Czy zostaniesz ze mną na noc?”
„Nie, kochanie; Nie mam pozwolenia.”
„Ale gdzie będziesz spać?”
Assunta uspokoiła ją i poszła na noc. Ksiądz z Nettuno, który znał Marię
bardzo dobrze, w towarzystwie Teresy Cimarelli i dwóch Małych Sióstr
Ubogich spędził noc czuwając przy łóżku umierającego dziecka. Maria
często z wielkim oddaniem całowała Krzyż i modliła się do Matki Bożej,
jak to miała w zwyczaju. Mimo bólu okazała wielką radość, gdy ksiądz
zapisał ją jako Dzieciątko Maryi i umieścił jej medalik na szyi.
Bardzo wcześnie w niedzielę rano Assunta mogła przyjść do pokoju i
przygotować Marię do Komunii Świętej. Poprzedniego dnia wyraziła Teresie
swą wielką tęsknotę za przyjęciem Jezusa i teraz jej pragnienie miało
się spełnić. Pokój był przygotowany. „Marietta” – szepnęła matka –
„musisz przebaczyć Alessandro”. Po chwili ksiądz, który czuwał przy jej
łóżku przez całą noc, udał się do kaplicy szpitalnej, aby przynieść jej
Komunię Świętą. Assunta, Teresa i dwie zakonnice odmówiły modlitwę. W
tej chwili do sali wszedł ksiądz niosący Najświętszy Sakrament. Położył
Go na ołtarzu przy jej łóżku, a następnie powiedział kilka słów do Marii
.
„Powiedz mi, Marietto, kto jest tutaj w Komunii Świętej?”
„Jezus, którego wkrótce zobaczę.”
„Czy przebaczasz Alessandro?”
„Tak, oczywiście, Ojcze. Jezus przebaczył skruszonemu łotrowi na krzyżu
i będę się modlić, aby Alessandro okazał skruchę”. Maria z największą
radością przyjęła Wiatyk i została namaszczona świętymi olejami.
Niedzielny poranek trwał. Obserwatorzy modlili się. Maria słabła, ale
jej usta poruszały się, gdy mówiła do Jezusa i Marii. Od czasu do czasu
miała majaczenie, myśląc, że wciąż leży na podłodze: „Och, zabierz mnie
do łóżka. Chcę być blisko Matki Bożej. (W domu trzymała przy łóżku mały
ołtarzyk z wizerunkiem Najświętszej Maryi Panny, który codziennie czciła
świeżymi kwiatami.) Czasem w swych wędrówkach wołała z nagłym
przerażeniem: „Nie. nie, Aleksandrze. Pójdziesz do piekła.” Poruszyła
rękami, jakby chciała odpędzić kusiciela, a potem owinęła się ubraniami.
Płacząca Assunta próbowała pocieszyć dziecko, a kiedy powrócił spokój,
powiedziała do niej: „Do widzenia, maleńka.
Módl się za nas wszystkich. Wybacz wszystko.”
Teraz omdlenia stały się częstsze.
Było za piętnaście czwarta w niedzielne popołudnie 6 lipca 1902 roku.
Wierna Teresa Cimarelli siedziała przy łóżku i modliła się bez przerwy.
Maria leżała milcząca i blada. Nagle odwróciła się do przyjaciółki,
chwyciła ją za ramiona i powiedziała: „Tereso!”. To był jej ostatni
krzyk. Opadła z powrotem na poduszki i oddała swą czystą duszę Bogu.
Poprzedniego dnia przypadało Święto Najświętszej Krwi, kiedy Maria
„przelała swoją krew za Baranka Bożego, który za nią umarł.” Jej
kilkanaście lat minęło w niewinności, a jej krótkie życie będzie zawsze
świecić jako przykład dla wszystkich, a szczególnie dla dziewcząt. Jej
dwanaście lat życia będzie świecić jak dwanaście gwiazd zdobiących
koronę Dziewicy Matki Bożej. Sługa Boża zamknęła swoje życie w
miłosierdziu wobec wszystkich. Z głębi serca przebaczyła swemu mordercy,
tak jak sam Jezus przebaczył złodziejowi, którego miał zabrać ze sobą do
raju. Zamknęła swoje życie w miłości Boga Ojca, którego przykazania
nawet w agonii były dla niej słodsze niż miód i plaster miodu. Zamknęła
swoje życie w miłości swego splamionego krwią Oblubieńca na Krzyżu,
który oddał życie za swoich przyjaciół.
TRIUMF
Pogrzeb Marii bardziej przypominał triumf niż dzień żałoby. Wieśniacy
przybyli masowo i okrzyknęli jej świętość:
„Maria Goretti to nasza nowa Święta Agnieszka. Jest w niebie”. Pochowano
ją na cmentarzu w pobliżu ojca, ale później, gdy starano się o jej
Beatyfikację, jej ciało przeniesiono do kościoła parafialnego Matki
Bożej Łaskawej w Nettuno, którego ksiądz towarzyszył jej w jej ostatniej
agonii. Z okazji jej przeniesienia do tego kościoła kardynał Salotti
przemawiał do wielkiego zgromadzenia ludzi, którzy przybyli, aby oddać
cześć swojej bohaterce.
Obiegowy werdykt powtórzyły słowa Piusa XII, gdy zwracał się do tłumów w
dniu jej beatyfikacji: „Maria Goretti przypominała św. Agnieszkę w
charakterystycznej dla niej cnocie Męstwa. Ta cnota męstwa jest
jednocześnie zabezpieczeniem i owocem dziewictwa. Nasza nowa
Błogosławiona była silna, mądra i w pełni świadoma swojej godności.
Dlatego wolała śmierć niż grzech. Nie miała jeszcze dwunastu lat, gdy
jako męczennica przelała swą krew, niemniej jednak wykazała się:
roztropnością, przewidywalnością i energią, gdy była świadoma
niebezpieczeństwa! Czuwała dniem i nocą, aby bronić swojej czystości,
korzystając ze wszystkich dostępnych jej środków, nie ustając w
modlitwie i powierzając lilię swojej czystości szczególnej opiece Maryi,
Dziewicy dziewic. Podziwiajmy męstwo ludzi czystego serca. Jest to
tajemnicza siła wykraczająca daleko poza granice natury ludzkiej i nawet
ponad zwyczajną cnotę chrześcijańską.”
„Jest wiele innych hojnych i czystych dusz, takich jak Maria Goretti,
ale liczba ta byłaby jeszcze większa, gdyby tylko rodzice okazywali
większą czujność swoim dzieciom i zachęcali je do bardziej ufnego
posłuszeństwa”.
Dokumenty prawne są zwykle pisane oficjalnym i nieatrakcyjnym językiem,
ale papieski dekret o beatyfikacji Marii Goretti jest godnym uwagi
wyjątkiem. Datowany 27 kwietnia 1947 r. i wydany przez Świętą
Kongregację Obrzędów zaczyna się następująco:
„Nigdy nie brakowało palmy męczeństwa na lśniących szatach chwalebnej
Oblubienicy Chrystusa. Nawet dzisiaj w naszym bardzo zdeprawowanym i
nieczystym świecie istnieją jasne przykłady nieziemskiego piękna.
Największym ze wszystkich triumfów jest z pewnością ten, który osiąga
się poprzez poświęcenie własnego życia, zwycięstwo uświęcone przez
krwistoczerwone szaty męczeństwa. Kiedy jednak męczennikiem jest dziecko
w młodym wieku, z naturalną nieśmiałością słabszej płci, takie
męczeństwo wznosi się na wyżyny chwały.”
„To samo przydarzyło się w przypadku Marii Goretti, biednej dziewczynki,
a jednocześnie bardzo wspaniałej. Była rzymską panną wiejską, która nie
wahała się walczyć i cierpieć, przelać krew swego życia i umrzeć z
heroiczną odwagą, aby zachować czystość i zachować liliowobiałe kwiaty
swego dziewictwa. Można słusznie powiedzieć o niej to, co św. Ambroży
powiedział o św. Agnieszce: „Mężczyźni powinni się dziwić, dzieci
nabierać odwagi, żony muszą się dziwić, a panny naśladować”. Te słowa są
rzeczywiście prawdziwe: ojciec świętego dziecka może skakać z radości.
Wszelka cześć ojcu i matce. Szczęśliwa matka, która cię urodziła
(Przysłów XXIII).
„Po trzykroć szczęśliwa panno, teraz radujesz się ze swoim ojcem w
niebie, podczas gdy twoja matka raduje się z nami na ziemi, jak
szczęśliwa matka anielskiego młodzieńca, Alojzego. Niech więc radują się
także Włochy, wasza Ojczyzna, uśmiechając się jeszcze raz przez łzy, jak
czyta motto, które dla niej napisałeś dziecięcymi literami w lśniącej
bieli i złocie: Odważna i piękna (Przysłów XXXI).
„Włoszki, zwłaszcza w pięknym rozkwicie swojej młodości, powinny wznieść
oczy ku Niebu i patrzeć na ten jaśniejący przykład dziewiczej cnoty,
która wyrosła spośród niegodziwości niczym światło świecące w ciemności.
Nazywamy ją modelką i opiekunką. Bóg jest cudowny w swoich świętych;
Stawia ich przed nami za przykłady i patronów. Teraz dał młodym
dziewczętom naszego okrutnego i poniżonego świata wzór i opiekunkę, małą
służącą Marię, która swoją niewinną krwią uświęciła początek naszego
stulecia.”
W Wigilię Bożego Narodzenia, osiem miesięcy po beatyfikacji Marii
Goretti, do drzwi domu księdza we wsi Nettuno zapukał człowiek pokorny i
pokutujący. To był Alessandro Serenelli. Odbył karę pozbawienia wolności
i przez pewien czas przebywał na emeryturze: teraz udał się w podróż,
aby prosić o przebaczenie matkę męczennika. Assunta Goretti, obecnie
stara i niedołężna, mieszkała na plebanii wioski.
Podobnie jak Matka Boża Bolesna, dobrowolnie przebaczyła skruszonemu
mordercy. Co więcej, na znak swego przebaczenia, Święta Matka w
bożonarodzeniowy poranek, w obecności wszystkich mieszkańców wioski,
uklękła obok Alessandra przy balaskach ołtarza, aby wspólnie przyjąć
Komunię Świętą podczas Mszy św. w Boże Narodzenie. Jezus, Książę Pokoju,
wszedł w ich serca. To był Jego triumf i Jego zwycięstwo; bo Miłość jest
silniejsza niż Śmierć.
24 czerwca 1950 r. był dniem ostatecznego triumfu Marii, jej kanonizacji
przez papieża Piusa XII w Bazylice św. Piotra w Rzymie, w obecności
ogromnej rzeszy pielgrzymów Roku Świętego.
MODLITWA DO ŚW. MARII GORETTI
O Święta Mario Goretti, Dzięki mocy Łaski Bożej już w wieku dwunastu lat
nie wahałaś się przelać krwi i poświęcić życie w obronie swojej
dziewiczej czystości. Wejrzyj łaskawie na nieszczęśliwy rodzaj ludzki,
który tak bardzo zboczył z drogi zbawienia wiecznego.
Naucz nas wszystkich, a zwłaszcza młodych, z jaką odwagą i szybkością
musimy z miłości do Jezusa uciekać od wszystkiego, co mogłoby Go obrazić
lub splamić nasze dusze grzechem.
Wyjednaj nam u naszego Pana zwycięstwo w pokusach, pocieszenie w
smutkach życia, a także łaskę, o którą teraz gorąco prosimy (tutaj
wspomnij o łasce) i abyśmy pewnego dnia mogli cieszyć się z Tobą w
niesłabnącej chwale Nieba. Amen.
Ojcze nasz. Zdrowaś Maryjo. Chwała Ojcu.
(300 dni odpustu)
Za: Rycerz Niepokalanej
Powrót